Więc… zacznę od początku.
Jestem Harry. Tak, ten sam, który wszystko schrzanił.
Miałem najlepszego przyjaciela? Tak, chyba można było to tak
nazwać. I co z tego, jak go straciłem.
Wszystko stało się tak nagle, do teraz wspomnienia mi się
mieszają.
Próbowałem ją odbudować, w głębi serca wierzę, że oboje
próbowaliśmy. Niestety, żaden z nas nie wiedział, że już nigdy nic nie będzie
takie samo. Że to już nie powróci. W końcu jestem sam sobie winien.
Ale… każdy koniec jest początkiem czegoś nowego, prawda? Mam
na myśli, że wystarczy się pogodzić z losem i iść dalej. Więc dlaczego nie
potrafię zapomnieć? Dlaczego on wciąż siedzi w mojej głowie?
__________________Wow, chyba pobiłam rekordy w długości prologu xd. Do rzeczy. Mam nadzieję, że w minimalnym stopniu Was to zaciekawiło (nie oszukujmy się- wiem, że nie) i że nie skreślicie go od razu. Rozdział będzie późno, nawet później niż późno, bo piszę kilka(naście) blogów na raz i zwyczajnie nie mam czasu. Proszę o wyrozumiałość.
See ya soon!
xx